"BITSofilia"

Witam!!! Dziś serwuję Wam wpis trochę nietypowy, raczej esej można rzec śmaiło popularno-naukowy, bo mówi o szerzącej się zarazie...


Czym w zasadzie jest tytułowa "Bitsofilia". Czym się przejawia? Czym grozi? Większość społeczeństwa graczy "czterdziestki"(przeważnie w takim środowisku się obracam :)) nie zdaje sobie sprawy z tego, iż "cierpi" na tą chorobę. Tak dokładnie chorobę, bo inaczej tego nazwać nie można. To nic innego jak nałóg, który powoli rośnie w siłę, jak wirus który namnaża się w ukryciu a, gdy urośnie w siłę uderza w zdrowy organizm. Tak samo "Bitsofilia" uderza w naszą psychikę. Kto z Nas nie zna tego uczucia jak otwiera jakieś nowe pudełko, nowy zestaw którego nigdy wcześniej nie widział i z zapartym tchem przegląda zawartość. I mimo, iż celem zakupu tego zestawu w większości przypadków było zdobycie tych 5-10 modeli w rzeczywistości najbardziej jarają nas("Bitsofilii") jak ja to nazywam "smaczki". Widząc te elementy mające upiększyć zawartość pudełka, na myśl nasuwają mi się wizje konwersji z tymi właśnie saczkami w roli głównej. Czasami dostaję szału, bo element jest tak fajny a ja nie mogę się zdecydować jak go wykorzystać. Takim sposobem wrzucam go do jednego z wielu pudełek samarek czy torebek żeby czekał na odpowiedni moment.



A to wszystko zaczyna się przecież tak niewinnie. Kupujemy swoje pierwsze pudełko, w moim przypadku był to zestaw Pięciu Taktycznych Marines. Swoją drogą wtedy jeszcze nie wiedziałem ze będę zbierał Vlka Fenryka czyli Space Wolves'ów  Czyścimy i składamy nasze nowiutkie modele, malujemy. Zostaje nam kilka nożyków, granatów może naramienników czy rączek. Nie zwracamy na to uwagi przecież mamy nasze pierwsze modele. Nieświadomi nieuniknionego zaczynamy swoją podróż w świecie bitsów.  Jesteśmy szczęśliwi, podoba nam się to hobby, więc kupujemy  kolejne pudełko tym razem jakieś większe. No przecież jesteśmy już zdecydowani, "doświadczeni". Otwieramy pudełko a tam co? Figurki rzecz jasna. Jednakże z coraz większym zaciekawieniem patrzymy na elementy dodatkowe. Myślimy, kombinujemy jak by tu złożyć fanie wyglądające wyróżniające się modele. Składamy, więc fajnie wyglądające modele, ale co z resztą akcesoriów? Rzecz jasna to samo co poprzednio. Sytuacja powtarza się kilka-kilkanaście-razy. I dochodzimy do punktu w którym otwieramy nasz n-ty boks, ale nie składamy modelu wyłącznie z elementów zawartych w zestawie. Otwieramy ogromną szufladę, wyciągamy miliard pudełek, torebek, starych wyprasek i szukamy, szukamy, szukamy. Mi osobiście przypomina to zabawę z dzieciństwa. Jestem akurat z tego pokolenia w którym klocki Lego zdobywały coraz większą popularność. Przypominają mi się lata kiedy to godzinami siedziałem nad ogromnym stosem klocków wysypanym na dywanie w poszukiwaniu jednego czy dwóch elementów do zbudowania "super-statku", czy jakiegoś magicznego zamku. Bo przecież wiem, że mam "taki" element, ale nie wiem dokładnie gdzie, więc go szukam. Analogicznie ma się sytuacja z bitsami. Oczywiście zaraz powiecie, ze trzeba było sobie segregować itp itd. Staty-pierdaty, nawet jeżeli posegregujecie sobie to wszystko to prędzej czy później, znów zapanuje Chaos. Tak, więc szukamy tej jednej główki, jednego boltera, jednej rączki czy jednego mieczyka, bo przecież WIEMY, że one gdzieś tam są. To jeden z objawów głęboko zakorzenionej bitsofilii.

Innym powszechnie znanym objawem jest grzebanie w bitsach w poszukiwaniu inspiracji. Pamiętacie ile to razy wiecie, że chcecie coś zrobić, ale nie wiecie co dokładnie? Ludzie radzą sobie z tym różnie, jedni szperają w zasobach "Wujaszka Googla" inspirując się cudzymi pracami i pomysłami, inni tak jak ja wyciągają z najciemniejszych czeluści pudla z bitsami i zaczynają pogoń za weną  przegrzebując się przez kilogramy plastiku. W zasadzie te dwa typy poszukiwania inspiracji napędzają siebie nawzajem. "Grzebacze bitsów"  grzebiąc wygrzebują swoją wenę, przekuwają to w czyn i umieszczają efekt w internecie. Natomiast "grzebacze internetowi" wygrzebują to co wrzucili Ci pierwsi i inspirując się tymi pracami wymyślają własne bądź kopiują pomysły. Wtedy to "grzebacze bitsów" widzą w efekty pracy innych grzebaczy i znów zaczynają grzebać w swoich bitsach. Czasami dochodzi do momentu że taki "grzebacz bitsów" dochodzi do wniosku, że nie ma bitsów jakie by mu odpowiadały wtedy zaczyna się prawdziwy "sajgon".

Tutaj dochodzimy do najniebezpieczniejszego objawu "Bitsofilii". Jest to sprawa  która mogła by się już zaliczać spokojnie pod chorobę psychiczną, albo bardzo silny nałóg. Bitsy pochodzące z zestawów naszej ukochanej armii to za mało. Chcemy więcej, więcej i  WIĘCEJ!!! Zaczynamy interesować się innymi armiami. Jeżeli  robimy to tylko po to, żeby skompletować drugą armię to jeszcze nie jest źle lecz jeżeli kupujemy jakiś boks tylko dla bitsów  cytując klasyka "to wiedz że coś się dzieje!". Sam jestem tym beznadziejnym przypadkiem, nie raz kupiłem pudełko za 100-120 zł tylko da wybranych elementów, jakiejś chorągwi, tarczy, główki czy broni. I takim sposobem leżą u mnie prawie nowe wypraski z niewyciętymi  np. maruderami chaosu.

Ostateczną fazą choroby będącej przedmiotem tego wywodu są aukcje na allegro. Kiedy to wpisujemy w "szukajkę" hasło: BITSY. I licytujemy przedmioty które inni gracze uznają za śmieci ale wiedzą, że dla nas "zainfekowanych" mają bezcenną wartość. Gdybyśmy jeszcze licytowali dla jakiś konkretnych elementów. Ale nieeee przecież my licytujemy tylko dlatego, żeby  nasz karton z bitsami  mógł "przytyć" o te kilkadziesiąt gram. Jednakże nawet jeżeli licytujemy dla konkretnej części to i tak dostaniemy resztę w "gratisie", a przecież nie wyrzucimy takich fantów "bo szkoda". Tak czy siak wychodzi na jedno.


Podsumowując, my "Bitsofile" jesteśmy skazani na nasz nałóg, kto raz się w nim pogrąży nigdy do końca się z niego nie wyleczy! Tak więc jedyną myślą jaka może nas pocieszyć jest to, że to dzięki nam rodzą się nowe pomysły, świetne konwersje i unikatowe modele z efektem WOW. Skoro nie możemy wygrać z tą chorobą uczyńmy z niej naszego sojusznika, przyłączmy się do niej i podążajmy jej ścieżką, nie walcząc i nie opierając się. Kończąc ten wpis chciałbym życzyć Wszystkim  tytułowym "Bitsofilom", a także tym którzy nimi są, ale się do tego nie przyznają, lub nie są tego świadomi,  niezliczonej liczby bitsów a także pomysłów na ich wykorzystanie.

Pozdrawiam Logan










4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jeszcze o "Magnesofili" przydał by sie art. :P

Kerebron pisze...

" Jeżeli robimy to tylko po to, żeby skompletować drugą armię to jeszcze nie jest źle"

A jeżeli nie mam pomalowanej jeszcze jednej armii, a już druga skompletowana (czytaj: kupiona) i zaczynam się zastanawiać nad trzecią itd?
Uważam, że to wcale nie mniejsze zagrożenie niż bitsofilia. ;D

quidamcorvus pisze...

Ciekawy tekst :)

PS W tytule wpisu zjadło ci "i".

Logan pisze...

Faktycznie dzięki :D

Leszku tu masz w zupełności rację to jest naprawdę poważne "zagrożenie" :P